Rozdział 1
*oczami Ari*
Na początku był chaos. Później spod ziemi zaczął wyłaniać
się wielki wulkan. Zaczął drgać i z jego wnętrza zaczęły wylatywać jednorożce, a na nich żółte istoty ze skośnymi oczami. Kolorowe zwierzęta niosły istoty ku
niebu. Nagle w ziemi zrobiła się wielka dziura i jednorożce oraz ludzie zaczęli
spadać. Zaczęłam krzyczeć i się obudziłam. Spojrzałam na zegarek, który
wskazywał godzinę 9.00. Śpiąca niedaleko mnie MiU spojrzała na mnie ze
zdziwieniem.
- Co się stało ?- zapytała zaniepokojona.
- Miałam głupi sen, ale już nie ważne.
- Spoko, to idź wziąć prysznic a ja zrobię tosty. - uśmiechnęła
się i poszła…
Nasza łazienka nie była zbyt duża, ale za to przytulna. Na parapecie leżały świeczki o zapachu bananowym. Pomieszczenie było urządzane w naszych ulubionych kolorach: białym, czarnym i zielonym.
Nasza łazienka nie była zbyt duża, ale za to przytulna. Na parapecie leżały świeczki o zapachu bananowym. Pomieszczenie było urządzane w naszych ulubionych kolorach: białym, czarnym i zielonym.
Zaczęłam się ubierać i poczułam zapach spalonych tostów.
Szybko zbiegłam na dół i zobaczyłam MiU siedzącą na krześle.
- Dlaczego nie wyłączyłaś tostera?
- Myślałam, że zdążę sobie zrobić manicure.
- Czy ty masz mózg?
- A co to? - zapytała MiU, a ja się załamałam.
- Zbyt, skomplikowane dla ciebie. - powiedziałam, gdy już doszłam do siebie.
- Jak ty mnie znasz.- odpowiedziała uśmiechnięta.
- Choć - pociągnęłam ją za ramie - musimy zrobić zakupy ,bo
umieram z głodu, a ktoś spalił śniadanie. Spojrzałam na MiU a ona odpowiedziała mi uśmiechem.
Po kilku minutach stałyśmy już na zewnątrz. Weszłyśmy do sklepu i
zaczęłyśmy rozglądać po półkach…
*oczami Kooka*
Godz. 7:00
Gdy już zjadłem śniadanie wyszedłem z domu po V i pojechaliśmy razem do pracy. Nie zdążyliśmy
wejść do biura, gdy Major Sylwia podbiegła do nas:
- V, Kook wszyscy moi najlepsi agenci są zajęci, więc macie
okazję się wykazać.
- Ok., a o co chodzi? - zapytał V.
- Musicie złapać tego wychłostka, który wczoraj w nocy wykradł
bazę danych CIA.
- Nie ma sprawy sylaxx ! – odpowiedziałem.
- Nie ma sprawy sylaxx ! – odpowiedziałem.
V szybko wybiegł z komisariatu, jak opętany w stronę ulicy, a
ja podjechałem pod niego autem i zatrąbiłem krzycząc:
- Wsiadaj idioto, gdzie ty biegniesz!
- Aaa…No tak, będzie szybciej…
Pojechaliśmy do kryjówki złodzieja.
Wbiliśmy na górę i wyważyłem drzwi kopniakiem. V wbiegł
pierwszy…
- Przepraszam pana, czy byłby pan tak łaskawy i powiedział mi
która godzina? - zapytał spokojnie.- Żartowałem ręce do góry.
- Ale V- szturchnąłem go po ramieniu.
- Nie przerywaj mi. - wysyczał.
- Ale V- Powtórzyłem.
- Nie przerywaj !
- TO NIE TEN DOM!!!- Wrzasnąłem.
Przeprosiliśmy grzecznie i wyszliśmy. Gdy w końcu
dotarliśmy do właściwego domu, złodziej
wyskoczył przez okno. Zaczęliśmy go gonić, wtedy ten wpadł do sklepu i się
przewrócił. Złapaliśmy go i zawieźliśmy na komisariat.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
MAMY NADZIEJE, ŻE WAM SIĘ SPODOBA :D